

Raport Centrum Analiz i Badań Unii Metropolii Polskich „Zmiany lokalnych liderów” opierający się na analizie wyników wyborów, wyraźnie wskazuje, że to wspólnoty lokalne decydują, kiedy zmienić tych, którzy siedzą na samorządowym świeczniku albo kiedy mają zostać. Czy tego prawa na pewno chcemy mieszkańców pozbawić?
Wójt, burmistrz, prezydent miasta – to nie tylko urzędnik. To lider lokalnej wspólnoty, który codziennie mierzy się z wyzwaniami: od kanalizacji po strategie rozwoju, od budżetu po relacje społeczne. Nic dziwnego, że mieszkańcy przywiązują się do swoich liderów. I jeśli chcą im zaufać po raz kolejny – mają do tego prawo. A może jednak… nie mają?
Od 2018 roku wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogą pełnić funkcję maksymalnie przez dwie kadencje. Już dziś wiadomo, że w 2029 roku ograniczenie to uderzy w 61% polskich gmin. To oznacza przymusową wymianę włodarzy w ponad 1,5 tysiąca samorządów – niezależnie od tego, czy mieszkańcy wciąż chcieliby powierzyć im swoje sprawy.
Mit „samorządowego betonu”
Zwolennicy limitu kadencji argumentowali, że polskie samorządy potrzebują świeżej krwi. Ich zdaniem wprowadzenie ograniczenia w sprawowaniu urzędu wójta, burmistrza, prezydenta miasta ma na celu m.in. wykluczenie zjawisk niepożądanych. Takimi zjawiskami może być powstanie szerokorozumianych powiązań korupcjogennych, powstawanie grup interesów, niekoniecznie związanych z rozwojem gminy czy miasta.
Jednak analiza Unii Metropolii Polskich pokazuje, że teza o „zabetonowaniu” władzy to mit. W ciągu ostatnich 18 lat w 87% gmin zmieniał się włodarz, a w 2024 roku aż 39% gmin wybrało nowych liderów – najwięcej w całym analizowanym okresie.
Najbardziej stabilne są gminy wiejskie – w 15% z nich ten sam wójt pełni urząd od 2006 roku. Ale w miastach i gminach miejsko-wiejskich rotacja jest dużo większa. Średnio co trzecia gmina wymienia swojego włodarza w każdych kolejnych wyborach. Jak widać, mieszkańcy sami potrafią ocenić, kiedy czas na zmianę.
Czy przymusowa zmiana władzy to dobry kierunek?
Jeżeli trend z ostatnich lat się utrzyma, po wyborach 2029 roku czeka nas rewolucja na poziomie gmin. Urzędujący włodarze nie będą mogli ubiegać się o reelekcję, choć wielu z nich nadal cieszy się wysokim poparciem mieszkańców.
– To nie tylko kwestia personalna – komentuje Tomasz Fijołek, dyrektor ds. legislacyjnych w Unii Metropolii Polskich. – To pytanie o stabilność rozwoju lokalnych wspólnot. Czy w obliczu kryzysów, wyzwań gospodarczych i ogromnych projektów inwestycyjnych stać nas na tak duży wstrząs kadrowy?
Demokracja lokalna to zaufanie – i odpowiedzialność
Między 2006 a 2024 rokiem odbyło się 284 referendów odwoławczych, z czego 41 zakończyło się skutecznym usunięciem włodarza. Choć w zamian można by zaprojektować zmiany, które miałyby na celu wzmocnienie mechanizmów kontrolnych, co wymaga już odrębnej dyskusji. Bezpośrednie wybory włodarzy dają najsilniejszy mandat w polskim systemie politycznym. Wójt czy prezydent miasta odpowiada przed mieszkańcami – a ci mogą go rozliczyć w wyborach lub odwołać w referendum. Stanowisko, które właśnie opublikowała strona samorządowa w sprawie dwukadencyjności argumentuje, dlaczego takie rozwiązanie kłóci się przede wszystkim z demokratycznym prawem do wyboru władz lokalnych przez mieszkańców.
Czy więc naprawdę potrzebujemy dodatkowego ograniczenia, które zabiera prawo wyborcom do decydowania, komu powierzą stery swojej gminy?
Pełen raport Unii Metropolii Polskich wraz ze stanowiskiem strony samorządowej dostępny jest w załączeniu i na stronie metropolie.pl