PALĄ SIĘ PORZUCONE ODPADY – HUZIA NA GMINY !
Gminy od lat wydają setki milionów złotych rocznie na likwidację nielegalnych („dzikich”) wysypisk śmieci, choć nie ma prawnej definicji „dzikiego wysypiska” - pisze w najnowszym felietonie dyrektor Biura ZMP Andrzej Porawski.
trash-gc5ccc2f3c_1280.jpg
fot. pixabay.com

(GUS, który gromadzi dane na ten temat, mówiąc o takich wysypiskach, podaje: „miejsce nieprzeznaczone do składowania odpadów, na którym porzucane są odpady komunalne”)

Cztery lata temu nałożono na gminy obowiązek likwidacji nielegalnych składowisk odpadów niebez­piecznych z nieruchomości niekomunal­nych - zmianą ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw z dnia 19 lipca 2019 r. (DU 2019, poz. 1579). Jak zwykle, nie przekazano przy tym gminom żadnych nowych środków finansowych na to NOWE zadanie. Wobec ostatnich wypowiedzi polityków partii rządzącej dla mediów wypada przypomnieć ich własne stwierdzenia z rządowego projektu ustawy.

Przytaczam zapisy zawarte w OSR, załączonej do projektu (druk sejmowy 3495 z poprzedniej kadencji). Są typowe, gdyż całkowicie pomijają kwestię kosztów likwidacji tych składowisk:

Rozwiązywany problem: „Ponadto rozwiązywanym problemem jest występujący proceder porzucania odpadów przez podmioty gospodarujące odpadami w miejscach na ten cel nieprzeznaczonych, jak również w miejscach, w których zakończono działalność w zakresie gospodarki odpadami. Obecnie brak jest także mechanizmu umożliwiającego przyspieszenie procedury usuwania przez właściwy organ administracji nie­legalnie zgromadzonych odpadów w przypadkach wystąpienia znaczącego zagrożenia dla zdrowia ludzi lub dla środowiska. Ponadto w wielu przypadkach występuje zjawisko unikania odpowiedzialności posiadaczy od­padów za prawidłowe i ostateczne zagospodarowanie odpadów (w ramach odzysku lub unieszkodliwiania).”

Sposób rozwiązania:

„3) wprowadzenie przepisu umożliwiającego niezwłoczne usuwanie odpadów przez właściwe organy ochrony środowiska ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, z obowiązkiem zwrotu kosztów przez posiadacza odpadów, z wprowadzeniem nowej możliwości wydatkowania środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, co ma na celu:

a) zwiększenie aktywności organów ochrony środowiska (do których należą organy samorządu terytorialnego oraz regionalni dyrektorzy ochrony środowiska) w zakresie reagowania w sytuacjach związanych z koniecznością usuwania odpadów, z zachowaniem zasady „zanieczyszczający płaci”,

b) zachętę dla organów ochrony środowiska do korzystania ze wszystkich dostępnych instrumentów prawno-administracyjnych służących egzekwowaniu przepisów dotyczących ochrony środowiska, a w szczególności gospodarki odpadami; […]

6) wprowadzenie odpowiedzialności wytwórcy odpadów niebezpiecznych za gospodarowanie odpadami aż do momentu ich odzysku lub unieszkodliwienia;

7) wprowadzenie rozwiązania zapewniającego, że w przypadku stwierdzenia nieważności, uchylenia lub wy­gaśnięcia decyzji z zakresu gospodarki odpadami stosuje się procedurę usuwania skutków prowadzonej dzia­łalności, tak jak w przypadku cofnięcia decyzji z zakresu gospodarowania odpadami, co ma na celu ograniczenie skali problemu zalegania odpadów stwarzających zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi oraz dla środowiska;

8) zaostrzenie kar za gospodarowanie odpadami niezgodne z przepisami z zakresu gospodarki odpadami.”

Skutki regulacji dla gmin projektodawca opisuje następująco:

„Wójt, burmistrz lub prezydent miasta jest organem właściwym w sprawie wydania decyzji nakazującej niezwłoczne usunięcie odpadów i ich zagospodarowanie, ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi (nowy art. 26a).”

Nie jest to prawda, bowiem nowy przepis przewiduje nie tylko wydanie decyzji, ale przede wszystkim podjęcie przez wójta „działań polegających na usunięciu odpadów i gospodarowaniu nimi”, jeśli czynności tych nie wykonuje wezwany do tego posiadacz odpadów.

* * * * *

Dziś politycy partii rządzącej w wypowiedziach medialnych zrzucają na gminy odpowiedzialność za te niebezpieczne odpady, które de facto porzucono. Ich większość znajduje się na terenach prywatnych, wynajętych firmom (także państwowym) na legalne składowanie często zupełnie innych odpadów niż faktycznie przywożone. Wiele z tych firm następnie „znika”, a właściciele ani gminy nie są w stanie ich odnaleźć, podobnie jak prokuratury, które nader często umarzają dochodzenia.

Gminy, które mają ten problem, występują – zgodnie z wprowadzoną w tej samej ustawie zmianą art. 400a ust. 1 ustawy Prawo ochrony środowiska – o środki na ten cel do NFOŚiGW, ale spotykają się z odmowami. Rząd w uzasadnieniu projektu ustawy napisał, że zmiana art. 400a „rozszerza zakres finansowania ochrony środowiska przez fundusze o koszty usunięcia odpadów i gospodarowania nimi, w przypadku gdy działania są podejmowane zastępczo przez organ ochrony środowiska, zgodnie z projektowanym art. 26a ustawy o odpadach”. Projektodawca dodał jednak zdanie: „Finansowanie ze środków funduszy obejmie jednak jedynie usuwanie odpadów stwarzających znaczące zagrożenie dla zdrowia lub życia ludzi, ze względu na fakt, że tylko takie przypadki powinny wymagać nagłej interwencji finansowanej ze środków publicznych w trybie szczególnym”. Jak widać, NFOŚiGW wykorzystuje to zastrzeżenie jako pretekst do odmowy przyznania środków gminie (w głośnym przypadku Zielonej Góry miasto występowało do Funduszu trzykrotnie, niestety bezskutecznie).

NIK w swoim komunikacie (w załączeniu) tak ocenia skontrolowaną działalność gmin:

„Działania kontrolowanych jednostek w celu eliminowania zagrożeń, jakie mogą powodować nielegalnie deponowane odpady niebezpieczne dla życia lub zdrowia ludzi albo dla środowiska, mimo że w większości przypadków były prawidłowe, to jednak nie zawsze skuteczne. NIK oceniła, że obowiązujące rozwiązania prawne i finansowe nie zapewniały niezwłocznego usuwania porzuconych odpadów niebezpiecznych, w tym odpadów, w przypadku których zachodziła konieczność natych­miastowej interwencji ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi albo środowiska. Zdaniem NIK wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast nie dysponowali skutecznymi instrumentami, które pozwoliłyby na bezstronne ustalenie kto jest posiadaczem odpadów i kto jest odpowiedzialny za ich usunięcie, ani środkami finansowymi na usuniecie odpadów niebezpiecznych w drodze wykonania zastępczego. Ponadto zgodnie z przepisem art. 26a ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach[1], w ślad za przekazaniem tym organom nowych zadań nie zapewniono gminom adekwatnych środków finansowych na ich realizację, co nie odpowiadało dyspozycji art. 167 ust. 1 i 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z którymi jednostkom samorządu terytorialnego zapewnia się udział w dochodach publicznych odpowiednio do przypadających im zadań, a zmiany w zakresie ich zadań i kompetencji winny następować wraz z odpowiednimi zmianami w podziale dochodów publicznych.”

Nic dodać, nic ująć. Żeby tylko minister Ozdoba (b. radny Warszawy) to przeczytał, zanim znowu zrzuci winę na samorządy…

Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku

Załączniki:
NIK - Gminy nie mają pieniędzy na usuwanie odpadów niebezpiecznych


POZOSTAŁE ARTYKUŁY