Felieton - Laboratorium Przyszłości jest do poprawy
Jacek Warda, doradca miast, w felietonie apeluje do Ministerstwa Edukacji Narodowej o wydłużenie terminu wydawania funduszy i pokazuje, jak należałoby poprawić ten program.
myslowice-zielona-pracownia_3.jpg
fot. Archiwum UM w Mysłowicach

15 września 2021 r. w serwisie rządowym pojawiła się informacja o nowym programie Ministerstwa Edukacji i Nauki o nazwie „Laboratorium Przyszłości”.

Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Oto premier zdecydował, a minister oświaty ogłosił, że Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 ponad 1 miliard złotych zostanie przeznaczone na „zakup nowoczesnych narzędzi wspierających odkrywanie talentów i rozwijanie kompetencji przyszłości”.

Zasady rozdzielania środków preferują przy tym szkoły najmniejsze – takie do 100 uczniów mają zagwarantowane 30 tys. zł, te od 101 do 200 uczniów – mają zagwarantowane 60 tys. zł. Szkoły większe otrzymają po 300 zł na każdego ucznia. Pieniądze otrzymywać szkoły będą automatycznie w kolejności zgłoszeń, a 60% pozyskanych środków muszą wydać do końca bieżącego roku.

Rozdawanie pieniędzy dla szkół (przynajmniej z punktu widzenia szkół) to samo dobro. W czym więc upatruję problem, pisząc, że program wymaga poprawy?

Po pierwsze – decyzja jest podjęta znienacka, a czas na konsultacje – i to tylko jednego elementu, jakim jest katalog wyposażenia - to zaledwie łącznie 15 dni.
Gdyby tak olbrzymi program był zapowiedziany z kilkumiesięcznym, a jeszcze lepiej ponad rocznym, wyprzedzeniem – wszyscy byliby do niego lepiej przygotowani, a pieniądze byłyby lepiej wykorzystane. Nauczyciele mieliby czas się przygotować do nowych zajęć i spokojnie przemyśleć jaki sprzęt już mają, a jaki jest im potrzebny.
Nasz premier oraz minister wolą jednak działać „z zaskoczenia”. W ten sposób walczą z „inposibilizmem”, czyli siecią różnych uzgodnień, które prowadzi się w nowoczesnym państwie, aby podejmowane ostatecznie decyzje były wszystkim z wyprzedzeniem znane i powszechnie akceptowane. Ten pośpiech wydaje się więc mieć filozoficzne podłoże. Można ją streścić w zdaniu: „Władza powinna mieć całkowitą swobodę w podejmowaniu decyzji. Gwałtowność ich podejmowania i wdrażania jest dowodem siły władzy”. Słowem: „chcieć to móc”. Dla efektywności wykorzystania tych olbrzymich środków publicznych ta filozofia władzy nie wróży jednak dobrze.

Drugi problem to lista dopuszczalnych zakupów w ramach programu. Co prawda na rządowej stronie pisze, że jest to „wstępny katalog” ale na uzupełnienie tego katalogu przewidziano tylko owe 15 dni.
Na liście znajduje się 136 pozycji. Mamy w nim spis podstawowych mebli potrzebnych w warsztacie technicznym („szafka na narzędzia”, „taboret obrotowy” itd.). Mamy podstawowe narzędzia („kowadełko”, „szczotka druciana” itd.). Są obiekty potrzebne do zajęć z robotyki („roboty edukacyjne wraz z akcesoriami” itd. ) oraz sprzęt audio-wideo („kamera cyfrowa, mikroport” itd.). Są przedmioty do zajęć z prowadzenia gospodarstwa domowego („maszyna do szycia”, „garnki”, „zestaw desek do krojenia”). Są też pomoce dydaktyczne i wyposażenie BHP.
Znajdziemy też kategorie materiały eksploatacyjne gdzie są wymienione (w oddzielnych kategoriach) „gwoździe” „wkręty” i „śrubki”. A co jeśli trzeba kupić zawiasy? Albo klamry stalowe? Cały katalog obejmuje póki co (przypominam) 136 obiektów, a rodzajów samych metalowych łączników oraz innej „galanterii metalowej” jest dostępnych chyba kilkadziesiąt rodzajów – z czego wymieniono tylko trzy . Dlaczego w liście możliwych zakupów (przynajmniej w zakresie sprzętu eksploatacyjnego) nie przyjęto możliwie szerokich kategorii towarowych?
Na liście mamy nowości – elementy do zajęć z robotyki, z drukowania 3D oraz zajęć z montażu cyfrowego audio-video – te trzy nowe rodzaje zadań uzasadniają zdaniem Ministra i ministerstwa nadanie programowi nazwy „laboratorium przyszłości”.

Tu mamy problem trzeci. Czemu na liście nie ma wyposażenia laboratoriów fizycznych chemicznych, biologicznych? Laboratoria te wymagają przecież pomocy dydaktycznych. Przykładowo nauczyciele fizyki planując co warto kupić do laboratorium spokojnie mogliby uzupełnić obecną listę tysiącem pozycji nowych wartych kupienia urządzeń i materiałów. Wydaje się, że z tymi grupami nauczycieli nikt się nie konsultował. Czy to oznacza, że laboratoria te: chemiczne, fizyczne, biologiczne czy geograficzne nie mogą być doposażanie w ramach programu?
Należy też postawić pytanie: Czemu ministerstwo nie dokonuje hurtowych zakupów, np. sprzętu „obowiązkowego”, albo wskazanych na listach filmów edukacyjnych dla szkół? Można się spodziewać obniżenia kosztów przy takim podejściu, pewnej standaryzacji, ale też uproszczenia.
Ciężko też wyobrazić sobie, by wszystkie szkoły były gotowe na użytkowanie tych zasobów obowiązkowych. Zajęcia wykorzystujące np. druk 3D wymagają projektowania – czy są w każdej szkole nauczyciele gotowi uczyć takiego projektowania uczniów? czy też Ci uczniowie będą drukować tylko gotowe modele, których biblioteki zaplanowano w katalogu?

Tu docieramy do problemu czwartego. Program nie uwzględnia możliwości zakupów wspólnych ani wspólnego użytkowania przez grupy szkół zakupionego sprzętu. Nigdy nie będziemy tak bogaci (i chybna żaden kraj nie będzie tak bogaty), aby zapewnić doskonale wyposażone szkolne laboratoria w szkołach podstawowych liczących poniżej 100 uczniów.
Tu rozwiązaniem jest jedynie współużytkowanie wyposażenia, w szczególności gdy mowa o mniejszych placówkach szkolnych. Pani prof. Bożena Zgardzińska – z Instytutu Fizyki UMCS nazywa tę koncepcję „Biblioteką doświadczeń”, bo sprzęt do doświadczeń (fizycznych, chemicznych, biologicznych) szkoły mogłyby sobie wypożyczać. Wprowadzenie takiej możliwości wymaga przemyślenia programu i odpowiednich zapisów, o co w sytuacji sztucznego pośpiechu będzie bardzo trudno.

W końcu ostatni piąty problem. W zasadach programu zapisano, że 60% zakupów trzeba dokonać do końca roku – to jest trzeba będzie wydać 600 milionów złotych. Sądzę, że żadna polska rodzima firma nie będzie w stanie zaspokoić tak gwałtownego skoku pobytu. Wzrośnie import urządzeń i wzrosną ich ceny. W ten sposób rząd gwałtownością swych działań napędza inflację i marnuje część środków przeznaczonych na ten program.
Apeluję więc do MEN – wydłużcie terminy wydawania funduszy! Niech do końca tego roku będzie konieczność wydania jedynie 20% funduszy, a pozostałe 80% niech można będzie na spokojnie wydatkować w roku przyszłym.

Jacek Warda, doradca miast

Link do informacji o ogłoszeniu programu „Laboratorium przyszłości”


POZOSTAŁE ARTYKUŁY