W Sejmie, 10 stycznia br. MEN przedstawił informację na temat wdrażania reformy edukacji (w załączeniu) podczas wspólnego posiedzenia Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Generalnie, w opinii resortu - optymizm, wszystko się udało, nawet lepiej niż resort planował.

Dyskusja podczas posiedzenia komisji była burzliwa i koncentrowała się na trzech kwestiach:·
  • dywagacjach na temat skali zatrudniania nauczycieli, bowiem z materiału MEN wynika, ze ich przybyło, a nie ubyło i to aż o 17,8 tys. nowych etatów!,
  • negatywnych konsekwencjach wprowadzenia nowej podstawy programowej dla klas I, IV, a przede wszystkim VII,
  • nieprawdopodobnej hipokryzji MEN przejawiającej się we wniosku zawartym w raporcie: „Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewniło adekwatne finansowanie reformy edukacji tak, aby wesprzeć samorządy w niezbędnym projekcie mającym na celu poprawę jakości kształcenia i dostosowania polskiej szkoły do zmieniającej się rzeczywistości”.

Marek Wójcik, przedstawiciel ZMP obecny na posiedzeniu, zapewniał, że jedyne środki dodatkowe na wdrażanie reformy, które się pojawiły, to są nasze własne pieniądze z rezerwy subwencji oświatowej, w kwocie 52 890 tysięcy zł. Z materiału wynika, że nauczycieli przybyło, a nie ubyło. W dodatku powstało 4663 nowych oddziałów lekcyjnych i zmniejszyła się w nich liczba uczniów z 20,3 na 19,8. W opinii naszego reprezentanta stwierdzenie, że MEN zagwarantował JST środki na reformę, jest nie do przyjęcia. Po pierwsze są to pieniądze samorządowe. Po drugie, skoro zwiększyła się liczba oddziałów, to oznacza, że trzeba było zatrudnić więcej nauczycieli i wydać więcej pieniędzy na wynagrodzenia, a subwencja nie wzrosła. Podjął również kwestię dostarczania pomocy psychologiczno-pedagogicznej w ramach tzw. godzin karcianych, które zostały zlikwidowane (protestowało przeciwko temu ZMP). To właśnie głównie podczas nich, do września 2016 roku, nauczyciele prowadzili zajęcia wyrównawcze dla słabszych uczniów i kółka zainteresowań dla tych bardziej zdolnych. To kolejny element, na który JST nie dostały ani złotówki. Pozostaje jeszcze sprawa wzrostu kosztów funkcjonowania szkół przez podwyżki cen wydatków bieżących, czego nikt nie uwzględnił.

Dlatego nasz przedstawiciel zwrócił się do MEN o zweryfikowanie błędnej i nieprawdziwej informacji o tym, że samorządom zagwarantowano środki na wprowadzanie reformy. Można powiedzieć, że tylko co piąta JST otrzymała środki z rezerwy oświatowej i nie wszyscy skorzystali tak samo – im większe miasto, tym mniejsza suma wsparcia.

Zaprotestowano też w kwestii merytorycznej, a mianowicie podstaw programowych głównie dla uczniów klas IV i VII, które sprawiają, że „dzieci te pracują na dwa etaty”. Wymaga ona gruntownej zmiany.

Podczas dyskusji w Sejmie ze strony samorządowców i związkowców padało pytanie – komu wierzyć? Nauczycieli przybyło wg MEN, bo jest więcej oddziałów. Natomiast te statystyki nie zgadzają się z tym prowadzonym z perspektywy pojedynczego miasta, gdzie nauczycieli ubywa.

(jp)