Problem dotyczy okresu sprzed 2017 roku, kiedy to jeszcze przepisy prawa oświatowego dotyczące dotacji dla tych placówek nie były doprecyzowane. Zapis w ustawie o systemie oświaty mówił, że na każdego ucznia przysługuje dotacja w wysokości nie niższej niż 75% ustalonych w budżecie danej gminy wydatków bieżących, ponoszonych w przedszkolach publicznych w przeliczeniu na jednego ucznia.

Zdaniem wspierających operatorów tych przedszkoli kancelarii prawnych, które w nieprecyzyjności przepisów zwietrzyły szemrany interes, miasta zaniżały dotacje i w związku z tym występują na drogę sądową. Miasta z kolei uważają, że z innych przepisów wynika, że koszty edukacji liczy się zadaniowo (np. algorytm podziału subwencji oświatowej), więc analogicznie należy traktować środki na edukację przedszkolną.

Wiele procesów wciąż się toczy, a stawką w nich są nawet wielomilionowe kwoty. Jakość orzekania, w tym rozbieżności interpretacyjne, świadczy o tym, że sprawa jest poważna. Zdarzają się wyroki, na podstawie których przedszkola otrzymują „odszkodowania” uwzględniające np. środki na dzieci niepełnosprawne, nawet gdy w przedszkolu nie ma i nie było żadnego dziecka niepełnosprawnego. To jawna niesprawiedliwość – i to w „majestacie” prawa…

W tej sytuacji Zarząd Związku postanowił podjąć skoordynowane działania w obronie miast. Pierwszym z nich było warszawskie spotkanie z udziałem prawników, w celu ustalenia wspólnej linii obrony. Przedstawiciele miast dzielili się swoimi doświadczeniami, podawali przykłady toczących się procesów i używanej podczas rozpraw argumentacji.

Spotkanie zakończyło się ustaleniem, że prawnicy przeanalizują argumentację obu stron toczących się sporów i sporządzą ekspertyzę prawną do wykorzystania przez miasta, a także w ewentualnych innych działaniach, których podjęcie uznamy za wskazane.

Związek rozważa też przygotowanie kampanii informacyjnej, w którą włączą się zainteresowane miasta. Jej celem będzie pokazanie, że przekazywanie dotacji przedszkolom prywatnym (które dodatkowo pobie­rają spore opłaty od rodziców), liczonych np. wraz z wydatkami bieżącymi miast na uczniów niepełno­sprawnych, to nieuzasadniony zabór pieniędzy publicznych i ewidentna nierówność wobec prawa.

Miasta są zobowiązane do oszczędnego gospodarowania pieniędzmi podatników i starają się wyda­wać je tam, gdzie jakieś zadania są rzeczywiście realizowane, a wydatki ponoszone. Tak jest w przed­szkolach publicznych. Tymczasem przedszkola prywatne domagają się dotacji na dzieci, które nigdy w nich nie były i na rzekome wydatki, których nigdy nie poniosły. Gdzie tu sprawiedliwość ?...