Oświata rujnuje samorządowe budżety
O tym jak dramatycznie rosną samorządowe wydatki na podwyżki dla nauczycieli i pracowników administracyjnych szkół, a także o zbyt małych kwotach na nie mówili samorządowcy na spotkaniu w MEN.
Resized_20191022_133757_4275.jpeg
fot. Elżbieta Skorupska

Samorządowcy po raz kolejny upominali się o pieniądze na podwyżki nauczycielskie 22 października podczas spotkania Zespołu ds. Edukacji, Kultury i Sportu działającego przy Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. O tym, że już podwyżki z lat 2018 i 2019 znacząco i negatywnie wpłynęły na sytuację finansową samorządów i ograniczyły ich możliwości rozwojowe, mówił Marek Wójcik, pełnomocnik Zarządu ZMP ds. legislacji. I dodał, że w tej chwili połowa JST ma ujemną nadwyżkę budżetową netto, z której można realizować inwestycje.
Przyczyną takiego stanu rzeczy było niedoszacowanie środków przekazywanych na podwyżki.
Wysokość podwyżek minister edukacji ustalał ze związkami zawodowymi, bez porozumienia z samorządowcami, którzy muszą je potem wypłacać. I najczęściej sporo dopłacać z własnej kasy, aby nauczyciel otrzymał pensję w takiej wysokości, jaka wynika z uzgodnień.
W tej chwili pieniędzy nie wystarcza samorządom nawet na same pensje nauczycieli, a w wielu miejscach już nawet na trzy czwarte płac, nie wspominając o innych wydatkach. I to pomimo faktu, że rząd znalazł dodatkowy miliard złotych na podwyżki od września br.

Narastający problem
Samorządowcy obawiają się, że ten sam mechanizm zostanie zastosowany przy zapowiedzianych kolejnych podwyżkach dla nauczycieli w 2020 roku. A to spowoduje efekt śnieżnej kuli – kolejne podwyżki płac nauczycielskich skumulują efekt wcześniejszego niedoszacowania i spotęgują jego skalę.

Więcej dla nauczycieli i pracowników obsługi
Do tych problemów dojdzie konieczność wypłacenia podwyżek pracownikom administracyjnym szkół, którzy często zarabiają minimum, a od 1 stycznia 2020 wzrasta przecież kwota minimalnego wynagrodzenia. I te kolejne wypłaty pochłoną kwoty 3-4-krotnie wyższe niż zwiększenie subwencji, mówił Wójcik. Z kolei dyrektor Ewa Dumkiewicz-Sprawka z UM w Lublinie dodała, że w jej mieście na 6 tysięcy pracowników pedagogicznych przypada aż 3 tysiące niepedagogicznych. Na 1 etat miasto będzie musiało dołożyć 350 zł. To pokazuje skalę problemu, jaki od nowego roku spadnie na samorządy. 

Samorządowcy są rozgoryczeni tym, że Rada Ministrów ustala minimalne wynagrodzenia, a JST muszą je wypłacać. Te kwoty winny być ich zdaniem uwzględnione w subwencji oświatowej.
Tymczasem budżet państwa na następny rok po stronie dochodowej jest przeszacowany, a po stronie wydatkowej – niedoszacowany.
- Starczy wspomnieć choćby obietnicę tzw. 13 emerytury, która pochłonie kilkanaście mld zł. Z tego wynika, że nie znajdą się pieniądze dla nauczycieli – a w każdym razie w budżecie ich nie widać. Nikt nie wie, jaka ma być skala podwyżek ani nie zna źródła ich pokrycia – mówił Marek Wójcik.

Minister wyjaśni?
Dlatego samorządowcy chcą, by pełną informację na ten temat przedstawił na najbliższym spotkaniu Komisji Wspólnej 30 października, minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Zaapelowali również, by resort edukacji nie prowadził żadnych rozmów o podwyżkach ze związkami zawodowymi nauczycieli bez samorządowców, którzy mogą pokazać, jak wygląda ich realizacja w praktyce.

Punkt widzenia resortu
Odpowiadając na zarzuty, wiceminister edukacji Marzena Machałek przypomniała, że podwyżka z 2019 była wdrożona w 2 etapach: w styczniu i wrześniu, a budżet został uzupełniony o dodatkowy 1 mld. 
- Wiem, że samorządowcy uważają, że to nie wystarczy. Przyjmuję to do wiadomości, choć w niektórych miejscach pieniędzy wystarcza, w innych może to być problematyczne – powiedziała. Dodała też, że budżet państwa na przyszły rok uwzględnia wszystkie skutki podwyżek z 2019 roku, łącznie ze skutkami przechodzącymi. Z „ostrożnym optymizmem” zakłada wręcz około 900 mln zł „zapasu” na skutki przechodzące podwyżek z 2019 roku.
Projektowana wysokość subwencji oświatowej w 2020 roku ma wynieść blisko 50 mld zł (dokładnie - 49,7 mld), tj. o 2,8 mld więcej niż w roku bieżącym, czyli wzrośnie o 6%.
Odnosząc się do zapowiedzianej przez ministra Piontkowskiego podwyżki na 2020 rok wiceminister Machałek powiedziała, że ona „nie znajduje jeszcze odzwierciedlenia w budżecie państwa”. Ponieważ ta podwyżka jest przewidziana w drugiej połowie roku, mają na nią zostać przesunięte środki z innych części budżetu, bez jego nowelizowania.
hh


POZOSTAŁE ARTYKUŁY